Pośnieżek. Jeden z nielicznych, prawdziwie zimowych owadów, jakiego możemy spotkać w naszym kraju. Osobiście bardzo często go widuje w czasie swoich zimowych wypadów i jest on zawsze cennym znaleziskiem, wartym tego, by przykucnąć na gołym śniegu (!) i zrobić mu kilka zdjęć. Od razu muszę jednak uprzedzić, że wcale nie tak łatwo go sfotografować. Jest niezwykle skoczny i ruchliwy, dlatego trochę czasu trzeba mu poświęcić, co przy śnieżnej i mroźnej aurze, może być sporym wyzwaniem. Jako że mi się udało, mogę wam go pokazać. W sumie już drugi raz, gdyż miałem okazję poruszyć jego temat przy okazji artykułu o krioentomofaunie, a teraz gdy mam więcej zdjęć, mogę także napisać pełen artykuł.
Systematyka
Rząd wojsiłek (Mecoptera)… no nie jest potęgą wśród owadów. Na całym świecie odkryto z jakieś 550 gatunków, w Polsce zaś tylko 10. Większość z nich to wojsiłkowate (Panorpidae), do których należą chociażby wojsiłki (Panorpa spp.). Kolejne dwa gatunki to przedstawiciele rodziny bugarowatych (Bittacidae), dużych, ciepłolubnych, a więc także rzadkich owadów, przypominających z wyglądu koziułki. Do tej pory stwierdzono ich występowanie jedynie na południu kraju. Zostają nam jeszcze 2 gatunki, czyli bohaterzy tego artykułu, którzy zaliczają się do rodziny pośnieżkowatych (Boreidae). Są nimi pośnieżek zwyczajny (Boreus westwoodi), oraz pośnieżek lodowcowy (Boreus hyemalis). Oba są trudne do rozróżnienia (przyznaje bez bicia, sam mam z tym kłopot), dlatego postanowiłem omówić cały rodzaj.
Generalnie wojsiłki są bardzo starą grupą owadów, której początki zaczynają się 250 mln lat temu, zaś w czasie gdy na ziemi królowały dinozaury, również przedstawiciele wojsiłek przeżywali swój rozkwit. Co ciekawe, naukowcy badający je pod względem genetycznym odkryli, że mają wiele wspólnego z inną grupą owadów. Z pchłami. Jeszcze ciekawsze jest to, że to właśnie pośnieżkom jest do nich najbliżej. Na nasze szczęście, nie musimy się obawiać pogryzień przez pośnieżki, ponieważ odżywiają się zupełnie innym pokarmem niż pchły.
Wygląd
Na początek zacznę od wymiarów. Owady naśnieżne mają to do siebie, że są przeważnie bardzo małe i nie inaczej jest z pośnieżkami. Osiągają długość najwyżej 5-6 mm. Dlatego, by przyjrzeć się im bliżej, potrzebujemy dużego powiększenia, najlepiej w postaci lupy lub aparatu z dużym zbliżeniem.
Cechą charakterystyczną wojsiłkowatych, a więc także pośnieżków, jest ryjek, na zakończeniu którego znajduje się aparat gębowy typu gryzącego. Prócz niego, na głowie mamy także oczy złożone oraz całkiem długie i cienkie czułki. Idąc dalej, dochodzimy do tułowia i odwłoka, a skoro tak, to warto przy ich okazji wspomnieć o różnicach między samcem i samicą. U obu płci, skrzydła uległy uwstecznieniu, jednak u samców pozostały w formie pary haczykowatych wyrostków. O ich funkcji napisze jednak przy okazji rozmnażania, ponieważ właśnie z tym są związane. U samiczki w ogóle nie ma tych wyrostków, ale zamiast nich, na zakończeniu odwłoka, posiada długie, spiczaste pokładełko. U samczyka, na końcu odwłoka, mamy zamiast niego narząd kopulacyjny, który przy bliższym spojrzeniu również może zaciekawić swoją budową.
No dobrze, w temacie dymorfizmu płciowego, to by było na tyle, wróćmy jednak jeszcze do tułowia. Zarówno samiec jak samica, są wyposażeni w cienkie i dość długie odnóża, dzięki którym potrafią się naprawdę bardzo szybko poruszać. Szczególnie ciekawa jest ostatnia para nóg, gdyż umożliwia pośnieżkom wykonywanie bardzo dalekich skoków (nawet na odległość 20-30 cm, co jest naprawdę wielkim dystansem, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że mają tylko 5 mm długości). Nie bez powodu więc, w niektórych krajach nazywa się je „pchłami śnieżnymi” (a patrząc na ich pokrewieństwo, nazwa jest podwójnie trafiona). Na koniec poruszę jeszcze kwestie ubarwienia. To, jest u nich ciemne, ale z metalicznym połyskiem, zwłaszcza na grzbietowej stronie. „Brzuszki” bowiem, zwłaszcza u samiczek, są dużo jaśniejsze, niemal żółtawe. Takie ubarwienie maskuje je wśród opadłych liści oraz mchów, ale nie na śniegu, co dla nas akurat jest plusem. Dzięki temu, możemy je bowiem łatwo wypatrzeć i spróbować sfotografować.
Gdzie je można spotkać?
Właściwie na terenie całej Polski i choć są liczne, to jednak rzadko się je spotyka. Osobiście, jeśli już na nie trafiam, to najczęściej na pojedyncze osobniki lub co najwyżej kilka sztuk. Wiem jednak, że w niektórych miejscach bywa ich znacznie więcej, szczególnie w górach. Spotkać je można w różnych lasach oraz na ich obrzeżach. Najłatwiej je wypatrzeć na śniegu, natomiast gdy ten się topi, buszują wśród ściółki leśnej, gdzie znalezienie ich jest dużo trudniejsze. Oczywiście, by móc się z nimi spotkać, najpierw trzeba się ruszyć do lasu zimową porą, a ten okres nie jest szczególnie lubiany przez entomologów i entuzjastów makrofotografii, więc nie dziwie się, że ludzie widują je bardzo rzadko.
Tryb życia
Zima to niełatwy okres tak samo dla ludzi, jak i owadów. Problemem są chociażby niskie temperatury. Chionokseny, do których zaliczają się pośnieżki, rozwiązały ten problem poprzez glicerol, który znajduje się w ich krwi. Dzięki jego obecności, pośnieżki wytrzymują niskie mrozy, bez obaw, że zamarzną. Tutaj należy podkreślić, że chodzi właśnie o niskie mrozy, gdzieś tak do granicy -5℃, gdyż znacznie większe, mogą być problemem także dla nich. Optymalną temperaturą, jest dla nich natomiast taka, która oscyluje w granicach 0℃. Ciekawostką jest fakt, że wysokie temperatury, są dla pośnieżków szkodliwe i to do tego stopnia, że może je zabić nawet ciepło naszych dłoni. Jeśli więc nie chcemy zrobić im krzywdy, to absolutnie nie powinniśmy brać ich do rąk, chyba, że mamy rękawiczki. Kiedy panuje temperatura w okolicach zera, wówczas możemy je spotkać w czasie słonecznych dni, choć nie jest to reguła, gdyż widywałem je także przy pochmurnej, wietrznej aurze. W każdym razie, pośnieżki na śniegu, robią dokładnie to samo co, my w gdy przebywamy zimą na świeżym powietrzu. Ruszają się. Od czasu do czasu zdarza im się robić przerwy i zatrzymywać się, jednak przeważnie nieustannie biegają, a często wręcz podskakują (dotyczy to szczególnie samców). Pytanie brzmi, po co ta cała bieganina?
Jednym z powodów jest zdobywanie pokarmu. A tym, jest głównie mech, którego w lasach jest pod dostatkiem, także zimą. Oprócz niego, urozmaicają swoją dietę także szczątkami martwych owadów, których wówczas także nie brakuje. Same również mogą się stać czyimś obiadem. Zaniepokojone przyśpieszają i odskakują najdalej jak tylko się da, albo zatrzymują się, podkulają nogi i udają martwe. Po jakimś czasie „odżywają” i ruszają w dalszą wędrówkę. Szukanie pokarmu i uciekanie przed drapieżnikami nie są jednak ich jedynymi powodami do biegania. Jest nim także rozmnażanie się, a to przebiega u pośnieżków w bardzo ciekawy sposób.
Na śnieżnej pustyni, jaką może być obrzeże lasu, wcale nie tak łatwo znaleźć partnerkę, więc nie dziwie się, że to właśnie samczyki są najbardziej zaganiane. Kiedy już któryś z nich spotka się z jakąś, wówczas łączą się i to na bardzo długo. Kopulacja trwa bowiem u nich wiele godzin, a nawet kilka dni! Jak takie połączenie wygląda? Normalnie u owadów jest tak, że samiec wdrapuje się na grzbiet samicy i łączą się ze sobą koniuszkami odwłoków. U pośnieżków jest jednak na odwrót. To samica, wdrapuje się na grzbiet samca i dopiero wówczas dochodzi między nimi do złączenia. Mało tego, połączenie odwłokami wcale im nie wystarcza. Tutaj właśnie znajdują zastosowanie haczykowate wyrostki na tułowiu samca. Ten ostatni używa ich bowiem do chwycenia się spodniej części samicy i unieruchomienia jej. Po co ten środek przymusu? Może właśnie dlatego, by zmusić samicę do szybszej i sprawniejszej kopulacji. Co ciekawe, takie zachowanie jest bardzo popularne u wielu innych wojsiłek, także tych z rodzaju Panorpa, u których samce mają na końcu odwłoka aparat kopulacyjny przypominający wyglądem zaodwłok skorpiona. Za jego pomocą łączą się z samicami i tak jak u pośnieżków, są z nimi naprawdę mocno sczepione.
No dobrze, a co po kopulacji? Samica oczywiście składa jaja. Te umieszcza pojedynczo w wierzchniej warstwie gleby, przy pomocy swojego pokładełka (postępuje więc podobnie jak wiele pasikoników). Jajeczka pozostają pod ziemią przez całą zimę, zaś pierwsze larwy pojawiają się wiosną. Jak wcześniej wspomniałem, wojsiłki są ewolucyjnie bardzo starą grupą owadów, podobnie jak chociażby ważki czy jętki, jednak w przeciwieństwie do nich przechodzą przeobrażenie zupełne. Dlatego właśnie, larwy są zupełnie niepodobne do dorosłych i na pierwszy rzut oka przypominają gąsienice motyli. Są bardzo małe, jasno ubarwione i silnie segmentowane. Nie wychodzą z ziemi, lecz spędzają swój czas właśnie w jej wierzchnich warstwach, żywiąc się korzonkami roślin oraz mchów. Swój rozwój kończą jesienią, jednak z przepoczwarczeniem czekają aż do końca lata/początków jesieni… następnego roku! W międzyczasie oczywiście zimują ukryte w glebie.
Galeria:
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
Bardzo to ciekawe. 🙂 Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, że te szczątkowe skrzydła do czegoś im się przydają. No i że robią to, że tak powiem, na jeźdźca. 😉
Fajny owad, taka zimowa odmiana wojsiłki 🙂
ciekawy gatunek – ciągle zapominam, że na śniegu też się trafiają fajne obiekty do fotografii. Kto wie, może jeszcze jest szansa na jego spotkanie? Wszak zima nie oddała ostatniego tchnienia…