Kózkowate (Cerambycidae), to jedna z tych rodzin chrząszczy, do której wielu koleopterologów ma swego rodzaju słabość. Wcale im się nie dziwie. Sam bardzo je lubię, niezależnie od tego, czy są to gatunki pospolite, czy o wiele rzadsze (tych ostatnich jest naprawdę całkiem sporo). W końcu wiele z nich, to niezwykle ciekawe chrząszcze, często o smukłych sylwetkach, bardzo długich czułkach i ładnym ubarwieniu. Gdybym jednak miał wybrać swój ulubiony gatunek, to przyznam, że byłoby to dla mnie bardzo trudne zadanie. Do bardzo wielu z nich mam mniejszy lub większy sentyment, a jednym z nich jest właśnie bohater tego artykułu.
Systematyka i wygląd
W naszym kraju mamy dwóch przedstawicieli rodzaju Pachyta. Oprócz naszego P. quadrimaculata, jest to również Pachyta lamed. Ten drugi, jest jednak dużo rzadszy od kwiatomira czteroplamego, zaś na miejsce swego występowania wybrał zaledwie kilka regionów w naszym kraju. Przede wszystkim można go spotkać w górach (zarówno Tarach jak i Sudetach), ale był też raz wykazany z Braniewa (Warmińsko-Mazurskie), choć bardzo dawno, bo 130 lat temu. Możliwe też, że może się trafiać w innych regionach Polski, zwłaszcza w Północno-Wschodnich lasach, jednak póki co brak oficjalnych doniesień. Mam jednak nadzieję, że po przeczytaniu tego tekstu, wielu z was postanowi bliżej się przyglądać napotkanym osobnikom i kto wie, może komuś uda się jednak znaleźć tego drugiego gdzieś poza górami.
No dobrze, przejdźmy teraz do wyglądu. Kwiatomir jest średniakiem świata kózkowatych, osiągającym od 1,1 do 2,2 cm. Jak zauważyliście, rozbieżność w wymiarach jest bardzo duża, a wynika ona w dużej mierze z warunków, w jakich rozwijały się larwy. Jeśli trafiły na dobre, wówczas wyrastają na duże chrząszcze, te które natomiast trafiły na gorsze, rosną później na dużo mniejsze osobniki. Warto też pamiętać, że samice są znacznie większe niż samce. Pod względem ogólnego wyglądu, kwiatomir jest bardzo charakterystyczny. Jego pokrywy skrzydłowe są żółte, zaś na każdej z nich, znajdują się dwie, czarne plamki. Trzeba jednak uważać, ponieważ u wielu kózkowatych, w tym także u kwiatomira, występują różne odstępstwa od standardowego wyglądu. Dlatego też plamki mogą mieć różną wielkość, kształt, a nawet zupełnie zanikać! Reszta ciała tego chrząszcza nie jest już tak zmienna i zawsze jest jednolicie czarna.
Gdzie go można spotkać?
Pachyta quadrimaculata jest zdecydowanie liczniejszy niż jego rzadki kuzyn, ale i tak jego występowanie jest dość rozproszone. Oznacza to, że upodobał sobie tylko część regionów Polski, zaś w pozostałych występuje rzadko, lub nie ma go w ogóle. Najliczniej można go spotkać na południu kraju, zwłaszcza w rejonach podgórskich oraz górskich. Występuje także w Puszczy Białowieskiej oraz na Pojezierzu Mazurskim. Dzięki tej ostatniej lokalizacji, co jakiś czas zdarza mi się go widywać. Moje pierwsze spotkanie z tym chrząszczem miało miejsce wiele lat temu w Nadleśnictwie Spychowo, na Mazurach. Później udało mi się znaleźć sporo osobników w rezerwacie „Las Warmiński,” ostatnio zaś, praktycznie co roku spotykam go również w olsztyńskich lasach, choć nie aż tak licznie, jak we wspomnianym rezerwacie. Dorosłe owady pojawiają się w czerwcu i można je widywać aż do sierpnia, a czasem nawet do września.
Tryb życia
Dokładnie. Najbardziej pamiętne spotkanie z tym gatunkiem miałem właśnie we wspomnianym rezerwacie. Przeważnie, spotykam bowiem pojedyncze osobniki, ale w „Lesie Warmińskim” trafiłem na prawdziwy wysyp kwiatomirów. Nie liczyłem ich dokładnie, ale na oko było ich co najmniej z kilkanaście sztuk. Wszystkie one zainteresowane były wyłącznie podagrycznikiem pospolitym, który rozkwitał wówczas swymi białymi kwiatami. Ta obserwacja pokazuje nam, jak wielkie jest ich zainteresowanie kwiatami, zwłaszcza tymi z rodziny baldaszkowatych. Na nich właśnie spędzają większą część swego czasu, pożywiając się ich pyłkiem. Nie są przy tym płochliwe, dlatego bez trudu możemy je obserwować oraz fotografować. Jedynie od czasu do czasu zdarza im się przefrunąć na sąsiedni kwiatek, by poszukać większej ilości pyłku. Dzięki takiemu zachowaniu, kwiatomiry są ważnymi zapylaczami, radzącymi sobie z tym zadaniem nie gorzej niż pszczoły.
Kwiatami są, nim jednak zainteresowane wyłącznie w dorosłym życiu. Jako larwy, mają bowiem zupełnie inne upodobania. By im sprostać, samica na pewien czas odrywa się od pyłku i poszukuje sosen. Nie byle jakich. Wybiera bowiem stare drzewa, „cierpiące” na dolegliwości typu uschnięcie oraz takie, które są już całkowicie martwe. Kiedy znajdzie odpowiednią sosnę, wówczas siada na korzeniu i za pomocą pokładełka, umieszcza w szczelinkach jajeczka (mogą być składane zarówno pojedynczo jak i w małych grupkach). Młode larwy, tuż po wylęgnięciu się, żerują bezpośrednio pod korą, dopiero później zaś wżerają się w głąb drewna. Ich rozwój trwa około dwóch lat, zaś pod jego koniec opuszczają drewno i wnikają w wierzchnią warstwę gleby. W odległości kilku centymetrów od żerowiska tworzą owalną komorę poczwarką, w której się przeobrażają, gdzieś tak w maju i czerwcu.
Nazwę ma taką… słowiańską. 😉
Kwiatomir…no pięknie się nazywa, i do tego niebrzydki 🙂
zaiste, staropolska niemal nazwa 😉