Znacie kukułki? Tak, chodzi o te ptaszki, których matki są na tyle przebiegłe, że podrzucają swoje jaja innym, znacznie mniejszym od siebie gatunkom, by później wylęgnięte pisklaki mogły żyć na ich koszt. Nie tylko wśród ptaków mamy do czynienia z takimi praktykami. Ba! Wśród znacznie mniejszych od nich owadów, są znacznie bardziej zaawansowane! Zjawisko takie zwie się fachowo kleptopasożytnictwem, a wiele jego przykładów można znaleźć wśród błonkówek (Hymenoptera). Za przykłady mogą nam posłużyć chociażby złotolitkowate (Chrysididae), czy żronkowate (Mutillidae). Zamiast nich, pokaże wam jednak coś zdecydowanie innego, ale niemniej ciekawego i niezwykłego.
Osa to, czy pszczoła?
Kiedy po raz pierwszy, osoba nie wtajemniczona w świat owadów, spojrzy na przedstawiciela rodzaju Nomada, z pewnością uzna go za osę, a w każdym razie coś z osami spokrewnionego. Nie ma co się dziwić. Te dorastające od około 7 do 15 mm błonkówki mają charakterystyczne, żółtoczarne (a czasami z czerwono-brązowymi dodatkami) ciało o smukłej sylwetce i pozbawione większych ilości włosków. Taki wygląd jak najbardziej sugeruje osę, ale nic bardziej mylnego. Koczownice są jak najbardziej… pszczołami! Jeśli mi nie wierzycie możecie sami to stwierdzić, wystarczy spojrzeć na stopy ostatniej pary nóg. Zauważycie, że zbudowane z nich segmenty, są charakterystycznie wydłużone i łopatkowate, co jest typowe dla wszystkich pszczół.
Skoro tak, to skąd u nich taki wygląd? Wszystko to wynika z ich pasożytniczego trybu życia, który sprawił, że Nomady wyzbyły się „pszczelego” wyglądu, na rzecz czegoś bardziej… praktycznego. Rodzaj Nomada, liczy sobie aż 54 gatunki. Wszystkie są do siebie bardzo podobne i to do tego stopnia, że ich identyfikacja – bez skorzystania z binokularu – jest często niemożliwa. Dlatego, gdy sfotografujemy jakiegoś przedstawiciela tego rodzaju, lepiej pozostać przy nazwie rodzajowej, bez zabawy w odgadywanie gatunku. Trudności przysparza także odróżnienie samców od samic. W tym przydatne są ich czułki i segmenty, z których są zbudowane. Te pierwsze mają ich 13, te drugie zaś o jeden mniej. Problem pojawia się gdy, pierwsze człony, są tak ze sobą zrośnięte, że nie da się tego określić, więc i tu potrzeba bliższego przypatrzenia się danemu osobnikowi.
Podstępne samice
Koczownice można czasami zauważyć, jak odpoczywają w sposób bardzo charakterystyczny dla wielu pszczół. Otóż chwytają się żuwaczkami za jakiś fragment rośliny i w tej pozycji zwisają. Przy wykonywaniu tej czynności nie używają nóg, gdyż te, są podkurczone i przyciśnięte do ciała. Trzymają się więc wyłącznie przy pomocy żuwaczek i to przez wiele godzin! Ciekawy sposób spędzania nocy, ale znacznie bardziej może nas zaciekawić życie samic. To one bowiem muszą się wkradać do gniazd innych błonkówek, by składać w nich jajeczka. Nim jednak do tego dojdzie, najpierw muszą odbyć stosunek płciowy z samcem. Generalnie, samicom owadów zależy wyłącznie na tym, by partner przekazał im nasienie, niezbędne do zapłodnienia. W przypadku koczownic, chodzi jednak o coś jeszcze.
Jak pisze pan Marek. W. Kozłowski w swych „Owadach Polski”, samica podczas kopulacji z samcem, zostaje „obdarowana”przez niego… zapachem! Nie byle jakim. Samiec, potrafi bowiem „wytworzyć” podrobiony zapach pszczół (na których pasożytuje jego gatunek), w specjalnych gruczołach, umieszczonych wewnątrz jego szczęk. Podczas trwania stosunku, po prostu smaruje nim grzbiet samicy. Cóż, nie jedna pani chciałaby zostać obdarowana perfumami, a w tym przypadku, samica nie tylko je dostaje, ale jeszcze zostaje elegancko obsłużona przez samczyka i to podwójnie! Wszystko co dobre, szybko się jednak kończy, samica zaś musi zabrać się do pracy. By móc ją wykonać, szuka nasłonecznionych, otwartych miejsc, czyli takich jakie na gniazdowanie wybiera jej cel. Tym ostatnim są najróżniejsze gatunki pszczolinek. Różne koczownice pasożytują na różnych gatunkach pszczolinek. N. flava wybiera więcej niż jeden gatunek wczesnowiosennych pszczolinek (może to być chociażby Andrena fulva), zaś N. rufipes, atakuje gatunki letnie. Pokazaną przeze mnie na blogu pszczolinkę podbiałówkę (Andrena clarkella) atakuje natomiast Nomada leucophthalma.
A jak wygląda przypuszczenie takiego ataku? Kiedy gospodarz gniazda odleci po nowy zapas pyłku, samica Nomada podlatuje do otworu wejściowego i zawisa nad nim przez chwile, jak by próbowała badać czy to właściwe gniazdo. Chwilę później ląduje, wchodzi do środka, składa szybko jajeczka i wylatuje. Wszystko odbywa się równie szybko co sprawnie. Pewne komplikacje mogą się pojawić, gdy samiczka zostanie przyłapana przez pszczolinkę, Tutaj jednak sprawdza się wspomniany zapach. Pszczolinka czując samą siebie, nie atakuje koczownicy, pozwalając jej tym samym na dokonanie „kukułczej” roboty. Ze złożonych jajeczek wylęgają się larwy, które żywią się zapasami gospodarza.
Nam ludziom, może to się wydawać brutalne i niesprawiedliwe, ale taka jest po prostu natura, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone- włącznie z oszukiwaniem, włamaniami, okradaniem i doprowadzaniem do śmierci właściciela gniazda. Nam, pozostaje jedynie obserwowanie zwyczajów tych ciekawych owadów, a szanse na to mamy w pogodne dni, zwłaszcza te wiosenne, kiedy to uaktywnia się najwięcej gatunków pszczolinek (oczywiście koczownice są aktywne także latem ale jest ich wtedy znacznie mniej, podobnie jak ich ofiar).
Galeria:
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
bardzo ciekawy wpis. Koczownice to jedne z ciekawszych owadów, bezwzględnie musimy je zapisać na rosnącej liście priorytetów do upolowania. Co chyba nie będzie łatwe, bo nie kojarzymy ich w ogóle ze spotkań na żywo…
świetne są zdjęcia 1 i 3, ale i pozostałym nic nie brakuje
By znaleźć koczownice, musicie znaleźć gniazdujące się pszczolinki (warto się z animi rozglądać na piaszczystych terenach), wtedy i te pierwsze powinniście spotkać 🙂
no właśnie: na razie jedno i drugie się nie udało 😉
Jeszcze dacie radę, ale musicie sporo po lesie pochodzić za nimi 😉
u nas lasy średnio ciekawe w okolicy – okoliczni mieszkańcy wykorzystują lasy przede wszystkim na wysypiska śmieci, a i poszycie nie sprzyja owadom tego typu. Najbliższy piaskowo-sosnowy las jest jakieś 20 km od nas, nadal niedaleko, ale jakby mniej się chce 😉
To musi wam się jednak trochę zachcieć, wtedy będziecie mieli szanse na coś ciekawego, bo tak, to ciągle wam będą ciekawe owady umykać i kto wie, kiedy trafi się ponowna szansa na ich spotkanie 😉
hehe, no właśnie 😉
Jaakie ona ma oczy ciekawe!
Z każdym Twoim wpisem coraz bardziej dziwuję się owadom 😉 Spryciarze z nich bywają 😉
Lubię czytać Twoje wpisy, wielu ciekawych rzeczy się mozna dowiedzieć 🙂
Pingback: Nęczyn (Sphecodes sp.). – Pszczela kukułka… po raz drugi. | Świat Makro.com
Pingback: Pszczolinka napiaskowa (Andrena vaga). – Pszczela koparka. | Świat Makro.com