Pluskwiaki wodne, to bardzo ciekawa grupa owadów, którą z pewnością warto bliżej poznać. Wbrew pozorom, każdy z nas ma na to okazję, wystarczy wybrać się nad pobliski staw, rzekę czy jezioro i uważnie wpatrzeć się w wodną toń. Jedną z liczniejszych przedstawicielek pluskwiaków, jaką możemy tam znaleźć, jest z pewnością żyrytwa.
Pluskwiak czy chrząszcz?
Żyrytwa to sporej wielkości pluskwiak, który osiąga od 1,2 do 1,5 cm. Rzuca się więc w oczy i choćby z tego względu osoby interesujące się owadami, nie powinny mieć problemów z jej rozpoznaniem (tym bardziej, że w naszym kraju żyje tylko jeden gatunek z tego rodzaju, więc nie ma kuzyna, z którym można by ją pomylić). Mimo to i tak mogą się pojawić wątpliwości, czy zaklasyfikować ją jako pluskwiaka, czy jednak jako chrząszcza z rodziny pływakowatych (Dytiscidae). Sam miałem z tym kiedyś kłopot, kiedy po raz pierwszy obserwowałem je w znacznej odległości od lądu. Do złudzenia przypominały wówczas nieduże pływaki, np. toniaki (Acilius sp.) i nie byłem do końca pewny, czy to aby nie są one. Dopiero, kiedy kilka z nich podpłynęło bliżej brzegu, pozbyłem się jakichkolwiek wątpliwości, co do ich tożsamości.
Co różni pluskwiaka od chrząszcza? Przede wszystkim aparat gębowy typu kłująco-ssącego. U tęgopokrywnych (inne określenie chrząszczy) mamy natomiast gryzący, więc zupełnie inny. By jednak zobaczyć aparat gębowy, trzeba najpierw złapać owada i przyjrzeć się mu z bliska, najlepiej, gdy leży na grzbiecie. Dlatego też warto zwrócić uwagę na skrzydła. U pluskwiaków tego typu, mamy półpokrywy, czyli pierwszą parę skrzydeł, która uległa jedynie częściowemu usztywnieniu (druga połowa takiego skrzydła jest błoniasta, tak jak „zwykłe” skrzydło). U chrząszczy natomiast skrzydła są całkowicie sztywne i stwardniałe, dlatego nazywa się je pokrywami. Ta cecha nie jest jednak zbytnio widoczna u żyrytwy, zwłaszcza wtedy, gdy obserwujemy ją w terenie, w znacznej odległości. Dlatego zostaje nam jeszcze tarczka, czyli silnie rozwinięty element śródpiersia, który występuje zarówno u pluskwiaków jak i u chrząszczy. U tych pierwszych jest ona jednak bardzo silnie rozwinięta, czego żyrytwa jest naprawdę dobrym przykładem.
Przystosowanie do wodnego trybu życia
Podobieństwo żyrytwy do wodnych chrząszczy nie jest przypadkowe. Wynika ono z podobnych rozwiązań, które przystosowały je do życia pod wodą. Nie wnikając już kto, od kogo je zgapił, bardzo ważną cechą, jest opływowe, a zarazem gładkie ciało. Co jak co, ale to udało się żyrytwie doskonale. Dzięki temu, pluskwiak ten jest niczym łódź, potrafiąca bardzo szybko pływać. Ciało żyrytwy jest również mocno spłaszczone, co umożliwia jej przeczesywanie podwodnych zakamarków i poszukiwanie pokarmu. Cóż to jednak za łódź bez wioseł? Dlatego właśnie trzecia para nóg uległa przekształceniu w odnóża pływne. Są one znacznie dłuższe niż dwie pozostałe pary, zaś ich tylne krawędzie pokryte pasami gęstych włosków. Dzięki nim żyrytwa jest naprawdę sprawnym pływakiem.
Opływowe ciało i nogi do pływania na nic się jednak nie zdadzą, jeśli owad nie będzie wstanie oddychać pod wodą. Większość pluskwiaków, mimo daleko posuniętych przystosowań do życia w wodzie, nie potrafi pod nią oddychać, ponieważ nie wykształciły się u nich skrzelotchawki, tak jak u larw ważek czy jętek. Dotyczy to również żyrytwy, dlatego jest zmuszona do oddychania powietrzem atmosferycznym. Z tego względu, co jakiś czas musi podpływać do powierzchni, aby go zaczerpnąć. Wygląda to w ten sposób, że żyrytwa wystawia ponad wodę koniuszek swego odwłoka, na którym znajduje się para przetchlinek. Większość powietrza dostaje się jednak przez zewnętrzne kanaliki do specjalnej komory, znajdującej się tuż pod skrzydłami. W niej znajdują się przetchlinki zatułowia oraz pierwszego segmentu odwłoka i to właśnie dzięki nim pobiera jego największą ilość. To ostatnie gromadzi się także na spodzie ciała, pomiędzy gęstymi, aksamitnymi włoskami które go porastają. To właśnie przez obecność powietrza, ta cześć ciała w wodzie nabiera charakterystycznej, srebrzysto-lśniącej barwy.
Gromadzenie powietrza na ciele i pod skrzydłami ma swoje plusy, ale nie jest pozbawione wad, gdyż powoduje zmniejszenie wyporności owada. To oznacza, że kiedy żyrytwa przestaje się poruszać, zgromadzony tlen niemal natychmiast wypycha ją do góry. W połączeniu z małą masą, pluskwiak nie ma praktycznie żadnych szans na utonięcie, ale by nie zostać skazaną na wieczne dryfowanie przy powierzchni, musi się przytrzymywać wodnych roślin i innych obiektów, kiedy tylko chce sobie zrobić przerwę od pływania.
Przystosowanie do drapieżnego trybu życia
Jak na wodnego pluskwiaka przystało, żyrytwa to zdecydowany drapieżnik, polujący na różne, wodne organizmy. Jej łupem padają głównie larwy innych owadów oraz pajęczaki, ale może również polować na drobne skorupiaki, mięczaki, pierścienice, a nawet młode kijanki i narybek. Atakuje także owady lądowe, które przypadkiem wpadły do wody.
By jednak skutecznie polować, także w tym zakresie musiała wykształcić odpowiednie patenty. Jednym z nich jest pierwsza para nóg, która przekształciła się w odnóża chwytne (jak się więc okazuje tylko środkowa para oparła się wszelakim modyfikacjom). Nie są może tak imponujące jak u modliszek czy niektórych innych pluskwiaków wodnych (z płoszczycą szarą na czele), ale i tak świetnie spełniają swoje zadanie.
Po złapaniu ofiary, trzeba ją jednak jeszcze uśmiercić i skonsumować. Tutaj przydaje się kolejny patent w postaci mocnej kłujki. Przy jej pomocy, żyrytwa po załapaniu ofiary uśmierca ją trującą śliną, a następnie wysysa niczym wampir. Co jednak najciekawsze, kłujka może jej posłużyć nie tylko do polowania, ale także do obrony. Choć żyrytwy są groźnymi drapieżnikami, to same mogą paść łupem wielu stworzeń. Złapane nie poddają się jednak bez walki. Ich ukąszenia są bardzo bolesne, o czym łatwo się można przekonać biorąc którąś do ręki i lekko przyciskając do skóry. Z tego też względu nie polecam bliższych kontaktów z tymi pluskwiakami.
W wodzie, na lądzie, a nawet w powietrzu
Nasza żyrytwa to pospolity pluskwiak, żyjący w całej Polsce. Zamieszkuje niemal wszystkie typy zbiorników wodnych, szczególnie o gęstej, podwodnej roślinności. Najłatwiej o nią w wodach stojących, a więc stawach, czy przy brzegach jezior. Nieco rzadziej pojawia się w wolno płynących rzekach, ale i tam jej nie brakuje.
Żyrytwy, choć są owadami wodnymi, to jednak nie boją się wędrować także po lądzie. Dzieje się tak szczególnie wtedy, gdy chcą zmienić zamieszkiwany zbiornik wodny na inny. Dlatego właśnie można się na nie czasami natknąć, jak wędrują po piaszczystym brzegu, a nawet przedzierają się przez rośliny i ściółkę leśną!
Co również ciekawe, posiadają także skrzydła, choć większość z nich ma uwstecznione mięśnie, przez co nie potrafią latać. U części osobników, mięśnie wykształciły się jednak na tyle dobrze, że są wstanie odbywać loty. Takie osobniki wychodzą na brzeg wody i cierpliwie czekają, aż ich skrzydła obeschną. Kiedy tak się stanie, rozwijają je i odlatują. Sam zresztą byłem świadkiem kilku takich lotów.
Tryb życia
Omówiłem już co ciekawsze kwestie odnoszące się do tego gatunku, ale nadal zostało nam kilka, których nie zdołałem jeszcze poruszyć. Np. jej rozmnażanie. Jak podaje klucz do oznaczania pluskwiaków z 78 r, samce tych pluskwiaków są zdolne do wytwarzania dźwięków. Narządem za to odpowiedzialnym jest najprawdopodobniej trójkątna, żeberkowata półka na VI segmencie odwłoka, o którą pociera brzeg V segmentu. Jak łatwo wywnioskować, skoro samce wytwarzają dźwięki to zapewne ma to związek z wabieniem do siebie partnerek. Podczas kopulacji, samiec siedzi na grzbiecie samicy (co jest dość nietypowe, jak na pluskwiaka, ponieważ samce i samice tych owadów kopulują przeważnie sczepione ze sobą końcami odwłoków). Po jej zakończeniu, samica składa jajeczka, wkłuwając je pokładełkiem (na tyle dobrze ukrytego, że nie sposób go dostrzec) w rośliny poniżej poziomu wody. Po jakichś dwóch tygodniach wylęgają się z nich larwy i prowadzą podobny tryb życia co imago.
Dorosłe żyrytwy zimują na lądzie, ukryte wśród ściółki leśnej i opadłych leśnych. Wczesną wiosną, masowo wędrują po ziemi, przedzierając się przez różne, naziemne rośliny, byle tylko jak najszybciej dostać się do wody. Nie przeszkadza im wówczas, nawet gdy zbiornik wodny jest jeszcze częściowo pokryty lodem (pojawiają się naprawdę wcześnie, bo już nawet w marcu).
Żyrytwy to bardzo ciekawe owady, które warto nie tylko obserwować, ale także fotografować. To ostanie nie jest jednak łatwe, tak jak w przypadku wszystkich innych wodnych owadów. Najlepiej złapać którąś do jakiegoś małego pojemniczka i spróbować jej zrobić zdjęcie, kiedy w nim pływa. Wiosną można też poszukać żyrytw wędrujących po lądzie. Warto również pamiętać, że jej ciemny wierzch ciała intensywnie błyszczy, co jest dodatkowym utrudnieniem przy zrobieniu jej ładnego zdjęcie.
fajny artykuł, jak zwykle
fajne zdjęcia, jak zwykle 😉
doceniam filmiki, to naprawdę interesująca ciekawostka. Żyrtwę widziałem parę razy na zdjęciach (nie kojarząc co prawda nazwy) ale chyba nigdy na żywo. Być może nawet jesli widziałem, to po prostu nigdy nie przyjrzałem się na tyle, by zobaczyć detale. A to bardzo ciekawy owad.
swoją drogą, korzystając z okazji luknąłem na Twój profil na jutubie – będziemy Cię obserwowali i tam, hehe 😉
To z przodu, co wygląda trochę jak element aparatu gębowego jest trochę zmodyfikowanymi odnóżami, zapewne służącymi do przytrzymywania ofiary? Ciekawa ta paskuda 🙂
Tak jak pisałem to pierwsza para nóg przekształcona w odnóża chwytne do łapania zdobyczy 🙂
Wybacz, musiałam przeoczyć albo czytać nie do końca świadomie. Wszystko już jasne. 🙂
Wybaczam cieszę się, że już się sprawa wyjaśniła 🙂
Ciekawi mnie które zwierzę żywi się tymi żyrytwami,bytują w moim stawie i podczas pływania niestety atakują i gryzą i chciałbym się ich jakoś pozbyć,bez uszczerbku w rybostanie:)
dziś z dziećmi zauważyłem ego owada nad świdrem w Otwocku, teraz wiem że o żyrytwa i chyba samica miał około 4-5 cm- dzieciak wziął do ręki i zasypal w piachu- o zgrozo a to gryzie, superpoźniej popłynął
Sporo mialem do czynienia z robalami jako 40+ mieszkaniec Mazur ale dopiero ostatnio ugryzła mnie ta cholera! Aż odskoczyłem co nie jest takie łatwe jak się jest po pachy w wodzie. Upychalem ściętą trzcinę rękami. No nie było to otwarte kąpielisko…
Bolało.
Parę minut później wciągałem na nogi gumaki które unosiły się na wodzie niedaleko.
Znów mnie użarło „coś” tym razem w stopę!
Wtedy właśnie zobaczyłem jak odpływa. Do końca porządków bałem się, że znów się powtórzy. W wodzie do tej pory czułem się dość bezpieczny. No może pijawki są jakimś tam „zagrożeniem”.
Po trzecim ugryzienie chyba bym się rozpłakał i uciekł z wody 😉
Ale wtedy nie było mi do śmiechu.
Jako dziecko „bawiłem” się tymi owadami. Gdybym miał taką wiedzę jaką mam teraz to raczej nie odważyłbym się brania na ręce tych stworzeń. Jednak głupi ma zawsze szczęście 😉