Tym razem postanowiłem stworzyć artykuł o dość rewolucyjnym podejściu. Otóż podzieliłem go na dwie części, jednak tylko jedną z nich przeczytacie na moim blogu. Drugą znajdziecie na blogu mojego przyjaciela Darka Wierzbickiego, dlatego zachęcam do jej przeczytania.
Psocoptera od kuchni
Było to pod koniec maja 2011 roku. Właśnie wtedy, udało mi się przyłapać na parapecie małego, niepozornego owada, który jednak zwrócił moją uwagę. Szczególnie intrygujące było jego cytrynowo-zielone ubarwienie, i choćby ze względu na nie, postanowiłem się mu bliżej przyjrzeć. Szybko się zorientowałem, że mam do czynienia z przedstawicielem bardzo ciekawego rzędu, znanego przyrodnikom jako Psocoptera, lub też gryzki.
Grupa ta skupia w naszym kraju około 100 gatunków. To co je wyróżnia… albo raczej wręcz przeciwnie, to ich bardzo małe rozmiary. Największe z nich mierzą najwyżej 6-7 mm, a przeważnie są dużo mniejsze. Jakby tego było mało, w większości przypadków nie są tak kolorowe jak nasz dzisiejszy bohater, lecz bardziej brunatne czy szarawe.
Pod względem wyglądu z pewnością wyróżniają się spośród innych owadów, jednak by móc dostrzec najciekawsze elementy ich budowy anatomicznej, niezbędna jest lupa lub aparat z bardzo dużym zoomem. Na pierwszy rzut oka, wiele gryzków przypomina mszyce i przez wielu ludzi są z nimi mylone. Podobnie jak w przypadku tych pluskwiaków, ciało gryzków ma delikatną budowę ciała, a pokrywający je oskórek jest bardzo miękki. Na tym jednak podobieństwa się kończą. Cechą charakterystyczną wszystkich gryzków jest ogromna, szeroka głowa, na której mamy długie, nitkowane bądź piłkowane czułki, wypukłe oczy, oraz dobrze rozwinięty aparat gębowy typu gryzącego. Uwagę zwraca także wypukły nadustek, znajdujący się na jej przodzie. Ich główka jest osadzona na cienkim, ale bardzo ruchliwym przewężeniu, tzw. odcinku szyjnym, który łączy się bezpośrednio z przedtułowiem. Idąc dalej mamy tułów, w budowie którego dominuje śródtułów, najczęściej zrośnięty z zatułowiem. Na tułowiu mamy trzy pary, dobrze rozwiniętych odnóży krocznych, a czasem także skrzydła.
Psocoptera zostały podzielone na dwa podrzędy: Atropida oraz Psocida. Różnice pomiędzy nimi są głównie takie, że te pierwsze w większości przypadków, są niemal zupełnie pozbawione skrzydeł. Prócz tego, mają również nieco inną budowę ciała. Są wyraźnie spłaszczone, a tylne nogi wielu z nich zostały przystosowane do wykonywania drobnych skoków. Przedstawicieli podrzędu Atropida często można znaleźć w ludzkich siedzibach i choćby z tego względu są bardzo ciekawą grupą, wartą bliższego omówienia. O nich jednak napiszę innym razem.
My zajmijmy się teraz Psocida, ponieważ to właśnie przedstawiciela tej grupy widzicie na zdjęciach tego artykułu. W większości przypadków, przedstawiciele tej podrodziny są uskrzydleni, a to oznacza, że potrafią latać, choć nie można o nich powiedzieć, by byli jakimiś znakomitymi lotnikami. Inną rzeczą, która przykuwa uwagę, to tułów, którego przedplecze jest mocno wypukłe i przypomina swego rodzaju garb o gładkiej, błyszczącej powierzchni. Ubarwienie przedstawicieli Psocoptera jest przeważnie niepozorne, dokładnie takie, jakie jest im potrzebne by ukryć się na tle kory drzew czy mchu. Ano właśnie. Te gryzki zdecydowanie stronią od kontaktów z ludźmi i wolą zamieszkiwać lasy, w których bywają naprawdę bardzo liczne. Czasami jednak zdarza się, że jakiś osobnik zabłąka się przypadkiem do czyjegoś domu, tak jak to miało miejsce z moim gryzkiem. Jak wspomniałem wcześniej, gryzki są wówczas często brane za mszyce i usuwane, chociaż w rzeczywistości nie są szkodnikami. Ich głównym pokarmem są porosty, grzyby, martwa materia organiczna, pyłek oraz glony.
Nazewnictwo
To wyjątkowo ciekawe zagadnienie, które warto poruszyć przy okazji tej grupy owadów. Psocoptera często bowiem noszą bardzo oryginalne określenia, które warto wyjaśnić. Oprócz nazwy „gryzki” w polskim języku funkcjonuje także nazwa „psotniki.” Celowo nie użyłem tej nazwy wcześniej, gdyż uznałem, że jest na tyle niezwykła, że warto jej poświęcić osobne wyjaśnienie. Zacznijmy jednak od gryzków. Czy te owady, mimo niewielkich rozmiarów, rzeczywiście gryzą i ktoś postanowił to zaznaczyć w ich nazwie? Rzez jasna gryzki dysponują aparatem typu gryzącego, więc jak najbardziej gryźć potrafią, ale na szczęście ludzie nie muszą się ich obawiać, gdyż ich szczęki są zbyt słabe, przy zrobić nam jakąkolwiek krzywdę. Jeśli już gryzki coś gryzą, to pokarm którym się odżywiają, a więc glony, porosty i tym podobne.
Co jednak z nazwą „psotnik?” Czy gryzki faktycznie potrafią psocić? Cóż, tak naprawdę nazwa „psotnik” powstała w wyniku błędnego przetłumaczenia nazwy łacińskiej! Najwyraźniej komuś słowo „Psocoptera” skojarzyło się ze słowem „psocić” i tak już zostało utrwalone w polskim nazewnictwie. „Psocoptera” oznacza jednak coś zupełnie innego, bardziej bliskiego pierwszej nazwie. Jej pierwszy człon, czyli „Psoc” oznacza „mleć na pył,” zaś słowo „ptera” to oczywiście łacińskie „skrzydło.” Całość można więc przetłumaczyć jako: „ten co jest uskrzydlony i miele na pył.” Jest to więc ewidentne odniesienie do ich gryzącego aparatu gębowego, podobnie jak nasza nazwa „gryzek.” Paradoksalnie istnieją jednak gryzki, które autentycznie potrafią psocić! Dotyczy to niektórych gatunków synantropijnych, czyli żyjących w sąsiedztwie człowieka, które potrafią „napsocić” w przechowywanych materiałach oraz żywności. Przypadkowo więc, błędna nazwa okazuje się być mimo wszystko całkiem trafna… przynajmniej jeśli chodzi o niektóre gatunki.
Identyfikowanie gryzków
Muszę przyznać, nie jest to łatwe zadanie. Ich małe rozmiary oraz niepozorny wygląd bardzo utrudniają ich identyfikowanie, dlatego w wielu przypadkach potrzebny jest binokular (mikroskop stereoskopowy) oraz spreparowany okaz (martwy znaczy się), by móc tego dokonać. Zwłaszcza jeśli chodzi o przedstawicieli Atropida, które są naprawdę malutkie i trudne w oznaczaniu. Nieco łatwiej jest w przypadku uskrzydlonych Psocida, gdyż w ich przypadku można się kierować użyłkowaniem skrzydeł. By móc prawidłowo oznaczać gryzki niezbędny jest klucz do ich rozpoznawania. Niezastąpiony jest nasz polski klucz z 1975 r: http://156.17.59.206/085_XIV.pdf. Można jednak skorzystać także z brytyjskiego klucza: http://www.brc.ac.uk/schemes/barkfly/key/A.htm, gdzie bardzo ładnie pokazano jak rozpoznawać gryzki, szczególnie uskrzydlone, ale również i niektóre bezskrzydłe. Trzeba jednak pamiętać, że dotyczy on brytyjskich gatunków, a skład rodzimych gryzków jednak się trochę różni od tamtejszego.
No dobrze, odróżnić gryzki od gryzków to jedno, ale za nim do tego dojdzie, trzeba się nauczyć odróżniać gryzki np. od mszyc. Od tych różnią się głównie szeroką głową, oraz wypukłym nadustkiem. Na zakończeniu odwłoków mszyc mamy również parzyste wyrostki, czyli tzw. syfony, których gryzkom brak. Mszyce można również poznać po dłuższych i cieńszych nogach, choć to akurat nie jest reguła. Do gryzków podobne są także koliszki (Psylloidea), jednak one również nie mają charakterystycznego, wypukłego nadustka.
Stenopsocus stigmaticus
No dobrze, tyle o gryzkach, teraz skupmy się na konkretnym psotniku, czyli tajemniczym gościu, który odwiedził mój parapet. Po zorientowaniu się, że mały (miał około 4-5 mm) owad jest gryzkiem, zrobiłem mu małą sesję zdjęciową i muszę przyznać, pozował naprawdę całkiem ładnie. „Później” musiałem się zająć jego oznaczeniem. Słowo później ująłem w cudzysłów, ponieważ udało mi się go rozszyfrować… pół roku po tym, jak go znalazłem! Dokonałem tego po długich poszukiwaniach w Brytyjskim, a później także Polskim Kluczu, ale ważne, że się udało. Na podstawie jego cech, szczególnie użyłkowania skrzydeł, udało mi się go oznaczyć jako Stenopsocus stigmaticus. Muszę przyznać, że ta nazwa bardzo mnie zaciekawiła więc postanowiłem sobie ją przetłumaczyć. Pierwszy człon, czyli „Steno” oznacza „stać się,” zaś „Psoc,” wyjaśniałem już wcześniej. Można więc to przetłumaczyć jako: ten, który stał się tym, co mieli. Trochę dziwne, ale najwyraźniej musi coś w tym być. Znacznie ciekawszy jest jednak drugi człon nazwy. „Stigmaticus” od razu kojarzy się ze stygmatami Chrystusa i coś w tym jest. Po łacinie bowiem, oznacza to „napiętnowanego.” Patrząc na tego gryzka, nie dostrzegam żadnych „krwawych” stygmatów, ale możliwe, że chodziło o białe, paski, które możemy dostrzec na bokach odwłoka. Jeśli dłużej im się przyjrzeć, to faktycznie mogą przypominać swego rodzaju „piętna.” Może też chodzić o plamki na tułowiu, lub też brązową plamę na głowie.
Dobra, ale zamiast prawić o nazwach, zajmijmy się samym owadem. A właściwie owadami. Muszę bowiem zaznaczyć, że prócz S. stigmaticus, mamy w kraju jeszcze dwa, podobne do siebie gatunki: S. immaculatus oraz S. lachlani. Tylko stigmaticus posiada jednak pterostigmy barwy żółtej. U pozostałej dwójki są szarawe. Wszystkie trzy gatunki mają wyjątkowo jaskrawą, zielonkawo-cytrynową barwę ciała. Jak się okazuje nie jest ona przypadkowa. Za jej powstanie odpowiedzialny jest chlorofil (czyli zielony barwnik, m.in roślinny, znany nam z lekcji biologii), który znajduje się w ich krwi.
Dorosłe owady S. stigmaticus są wyjątkowo pospolite na terenie całej Polski. Występują głównie w lasach, oraz innych zadrzewionych terenach, gdzie żyją na różnych drzewach liściastych (teoretycznie nie powinny być wybredne, żyją bowiem np. na olszach, jesionach, kasztanowcach, wierzbach, jabłoniach, głogach, tarninach itp.), a czasami także na drzewach iglastych (głównie sosnach).
Jak się jednak okazuje, preferencje dotyczące środowiska życia tego gatunku wcale nie są do końca takie jasne. W 1970 r w Wielkiej Brytanii, prowadzone były badania dotyczące Psocoptera, żyjących na drzewach Silwood Park w Londynie. Owe badania pokazały, że S. stigmaticus, żyły wyłącznie na głogu, chociaż w okolicy było wiele gatunków drzew liściastych i iglastych, które teoretycznie, także powinny być zasiedlone przez ten gatunek. Inne sprawozdania także pokazują wąski zakres preferencji gatunków drzew występujących na konkretnym terenie. Podejrzewa się, że może to mieć coś wspólnego z regionem, w jakim znajdują się te drzewa. By jednak móc się tego dowiedzieć, na pewno konieczne by były nowe badania. Czy takie zostały przeprowadzone? Póki co nie znalazłem odpowiedzi na to pytanie. W każdym razie, gdy przyjdzie nam spotkać ten gatunek, warto zwrócić uwagę na jakim drzewie siedzi. I to by było w zasadzie na tyle, jeśli chodzi o spotkanego przeze mnie gryzka.
To jednak nie koniec pisania o gryzkach. W domu, mojego dobrego przyjaciela Darka Wierzbickiego z Warszawy, bardzo często pojawiają się gryzki, z podrzędu Atropida. W trakcie pisania, zapowiedziałem, że zajmę się również tą grupą, jednak uczynię to nie u siebie, lecz na blogu Darka, gdzie będziecie mogli również zobaczyć wykonane przez niego zdjęcia. Na ciąg dalszy zapraszam więc tu: Gryzek (Dorypteryx sp.). -Część II
Pingback: Gryzek (Dorypteryx spp.). – Część II « makrometeo
ciekawy gatunek
czytam, że pospolity, ale jeszcze chyba nie zarejestrowaliśmy fotograficzne jego obecności – trzeba się będzie rozejrzeć
bardzo ładna jest ta kolorowa pterostigma
teraz idę na drugi blog, zobaczymy co dalej 😉
Jaki on śliczny. 🙂 Nigdy takiego ładnego nie spotkałam, same brązowawe tylko. I fakt, za pierwszym razem byłam przekonana, że to taka dziwna mszyca. Ale szybko się nauczyłam i już teraz odróżniam gryzka z daleka (no, powiedzmy ;)).
Hehe no i całe szczęście, że odróżniasz mszyce od gryzków, a i spotkanie z tym gatunkiem może jeszcze ci się trafi, kto wie 😉
Niezła malizna, czasami dozieram takie mikrusy, ale szczerze nawet nie próbuję ich fotografować, a to mój błąd ..
Ciekawy gatunek, chyba go już kiedyś spotkałem. Artykuł jak zwykle super, lecę czytać drugą część.
Nie sądzisz że „Stigmaticus” odnosi się właśnie do pterostigm (szczególnie że to właśnie ich barwa odróżnia go od pozostałych gatunków rodzaju)? I wtedy bidulka nie byłby „napiętnowany” tylko „posiadający znamię*”
*albo nawet możnaby „stigma” przetłumaczyć jako „plamka”.
Możliwe, że też chodzi o te pterostigmy, choć tak naprawdę ciężko się zorientować, co autor nazwy tak naprawdę miał na myśli 🙂
Może to dziwne – mówić tak o owadzie – ale śliczne są. 😉
Czy komuś udało się pozbyć bezskrzydłej odmiany z domu? Oprysk z środków na biegające nie pomógł, wstawienie osuszaczy powietrza tez nie. Atakuja mi drewniane meble,chyba sa pod panelami, w materacu z kokosem, listwach szaf do zabudowy. 100% gryzki, Ktoś wie co więcej można zrobić?
Atakują drewniane meble? Gryzki nie żywią się drewnem, więc o meble byłbym spokojny 😉 Skoro osuszacze nie pomogły, to też zaczął bym mieć wątpliwości, czy to faktycznie one, gryzki unikają suchych stanowisk, wolą wilgotne, więc materac czy listwa to też nie są miejsca dla nich i jeśli coś tam żyje, to jakieś inne stworzenia 🙂
Też je mam, pojawiły się na początku zimy 2014 i są do tej pory. Miałem nadzieję, że zginą przez lato ale niestety…mam na ich punkcie już chyba fobię, wszędzie je widzę i zabijam.
Napisane jest że nie jest w stanie się przegryść przez skórę z doświadczenia wiem że to nie prawda bo przez takie maleństwo wylądowałem w szpitalu z odczynem alergicznym nie wiem skąd się wziął gdy się obudziłem miałem całą nogę spuchniętą i coraz gorzej się czułem a obok ugryzienia leżał on musiałem go spłaszczyć przypadkowo , teraz wzywam dezynsekcje , i muszę brać leki przez tą małą france
No ja ze swojego doświadzczenia wiem, że jednak nie jest wstanie przegryźć, się przez skórę, ponieważ osobiście wiele razy miałem go w ręce i nigdy nic mi nie zrobił , a poza tym, jego aparat gębowy jest za słaby by przegryźć się przez skórę, więc sprawcą musiało być coś innego, a gryzek znalazł się tam przypadkowo 😉