Przez długi czas, przy opisywaniu stawonogów wykorzystywałem archiwalne zdjęcia. Tym razem postanowiłem zrobić wyjątek. Aura panująca za oknem wcale jednak nie ułatwia zdobycia nowych zdjęć. Za oknem -10ºC, wszystko zakryte przez solidną pokrywę śniegu, wiatr co rusz hula. Jakim cudem w takich warunkach mogą egzystować jakiekolwiek stawonogi? Jak się okazuje, jest grupa, której nie straszna nawet sroga zima. To pająki. Właśnie one są najlepiej przystosowane do tego, by funkcjonować w warunkach, które pozornie są nie do wytrzymania dla innych stworzeń. I tu ciekawostka. Poza pająkami, nie spotkałem żadnych owadów, a w każdym razie żadnych żywych. No dobra, zobaczmy więc, co możemy znaleźć podczas zimowych spacerów nad jeziorem.
Kwadratnik (Tetragnatha sp.). Muszę przyznać, że jeśli chodzi o kwadratniki, to podczas tego spaceru, spotykałem je dosłownie na każdym kroku. Nie każdy znaleziony osobnik był jednak skory do ruchliwości. Wiele z nich było mocno przymrożonych, ale zdarzały się też bardziej żywotne okazy i właśnie takiego jednego mam okazję wam zaprezentować. Ten rodzaj pająków jest typowy dla środowisk wilgotnych. W pory roku inne niż zima, kiedy brzegi wód porośnięte są trzcinami i inną tego typu roślinnością, kwadratniki ukrywają się wśród źdźbeł oraz liści. Siedząc w typowej dla siebie pozie (mocno przylegając do podłoża, z wyciągniętą w przód pierwszą i druga parą nóg, zaś trzecią i czwartą parą w tył) wyczekują, aż coś wpadnie w stworzone przez nie pajęczyny. Kwadratniki budują koliste pajęczyny podobne do tych, które robią znane wszystkim krzyżaki. Różnią się jednak tym, że środek pajęczyny jest pusty, zaś ona sama tworzona jest przeważnie pod ukosem, a nie pionowo jak czynią to krzyżakowate. Kwadratniki w wielu przypadkach są do siebie bardzo podobne, a odróżnienie ich wymaga dużej wprawy, której mi póki co jeszcze brakuje, dlatego w tym przypadku pozostanę przy nazwie rodzajowej. To oczywiście na pewno nie koniec moich wywodów o tych pająkach, myślę bowiem, że zasługują na indywidualne potraktowanie, dlatego z pewnością stworzę dla nich kiedyś odrębny, znacznie obszerniejszy artykuł.
Gibbaranea gibbosa. Jeśli chodzi o tego pająka, to zdecydowanie jeden z tych, których nie spodziewałem się teraz znaleźć. Mało tego, to również jeden z tych pająków… o których nie wiele mi wiadomo! To co w nim najciekawsze to przede wszystkim wygląd. Zwróćcie uwagę na jego odwłok,a dokładnie na dwa guzki, które znajdują się na jego szczycie. To jedna z cech charakterystycznych pająków należących do tego rodzaju, a są ich cztery. Tylko gibbosa ma jednak odwłok o chropowatej, zielonkawo-brązowawej powierzchni, przez którą wygląda jakby był porośnięty… właśnie porostem. Pajączek ten jest mały: samica osiąga do 7 mm, samiec osiąga zaś tylko 5 mm (i to właśnie samca widzicie na zdjęciu). Z tego co udało mi się wygrzebać w necie (oczywiście informacji musiałem szukać na zagranicznych stronach), jest to typowy mieszkaniec drzew oraz krzewów, co wiąże się również z tym, że szczególnie chętnie preferuje tereny leśne. Żyje pośród gałęzi, zwłaszcza drzew szpilkowych, wśród których plecie niezbyt duże, koliste pajęczyny, przy których czatuje na drobne owady. I to w zasadzie tyle ile udało mi się o nim dowiedzieć. Tak czy siak, z wyglądu jest to bardzo elegancki pajączek..
Ślizgun (Philodromus fuscomarginatus). W przypadku tego pająka rzecz jest o tyle ciekawa, że właśnie przedwczoraj miałem okazje napisać o nim artykuł i nawet bym nie przypuszczał, że zdarzy mi się okazja, by spotkać go ponownie…. w środku zimy! Normalnie ślizguny zimują ukryte pod korą drzew, jednak ta samiczka najwyraźniej musiała poczuć zew natury! Oczywiście powód mógł być znacznie prostszy, zaś tą biedaczkę coś po prostu wypłoszyło z jej kryjówki… jaka by to jednak przyczyna nie była, zastałem ją maszerującą po śniegu, kompletnie nieprzejmującą się panującym wokół mrozem. To dowodzi, jak bardzo wytrzymałymi stworzeniami są pająki oraz tego, że można je fotografować o każdej porze roku.
Gdzie szukać takich okazów? Pająki to ciekawe stworzenia. Ciekawe jak natura przystosowała je do życia na mrozie. Extra foto. pozdrawiam
Okazuje się, że najlepiej nad jeziorem 😀 Myślę raczej, że to przypadkowe osobniki, które jakimś cudem znalazły się w takiej a nie innej sytuacji, normalnie te pająki zimują w jakichś kryjówkach, zapadając w coś na wzór snu zimowego tzw. diapauza. tego typu stworzenia, które właśnie przypadkiem znajdują się zimą na świeżym powietrzu nazywa się chionoksenami 🙂
O żesz. Ani bym się nie spodziewała.
A widzisz, chyba jednak musisz spróbować przejść się i poszukać chodzących po śniegu żyjątek 😉 😀
niesamowite… pająki zimą ?!?!
muszę zacząć się rozglądać… choć teraz przypomniałem sobie, że ledwo dwa czy trzy dni temu widziałem stado muszek z jasnożółtymi, lekko przezroczystymi odwłokami na oknie. I były mniej więcej żywe (nie podejmuję się określenia w którą stronę im było bardziej). Pomyśleć, że w grudniu dziwiłem się niepomiernie znajdując na wpół śpiącą gnojkę 😉
tak w ogóle, zastanawiam się co jadły owe pająki? Może szukały moich much? ;-D
jeszcze nie zdążyłem przeczytać artykułu o P.fuscomarginatus a tu takie zaskoczenie!
I jeszcze Gibbaranea! Kurczę, jeden z moich ulubionych krzyżaczków.
Świetne zdjęcia – gratuluję znalezisk 😀
Bardzo dziękuje 😀 Swoją drogą miło było trafić na tak ciekawego pajączka jak Gibbaranea i kto wie, co jeszcze będzie można sfotografować podczas kolejnych, zimowych spacerów… o ile tylko tęgie mrozy w końcu zelżeją 😉
jestem pod ogromnym wrażeniem, też się nie spodziewałam, a wręcz nawet do głowy mi nie przyszło by w zimie szukać owadów:)a tu proszę…niespodzianka:)super, poszukam podczas następnych spacerów…dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie:)
Ciekawe, czy jeszcze jakieś pająki są aktywne przy obecnych temperaturach.
Gdyby co, uprzejmie informuję, że zrobiłam porządek w swoich pajączkach. 🙂
Bardzo mnie to cieszy, będę miał chwilkę, to wpadnę do Ciebie i zobaczę te porządki 😀
Wykaz błędów będzie mile widziany. 🙂
Na razie błędów nie dostrzegłem, ale spróbuje pooznaczać jeszcze gatunki, których nie zidentyfikowałaś 😉
Byłabym wdzięczna. 🙂
Ostatnio wybrałem się na spacer (bo już lekko ponad zero stopni) i… spotkałem paru bohaterów tego artykułu! O ile P. fuscomarginatus mnie jakoś nie zdziwił to Gibbaranea naprawde mnie zaskoczył. Dziwne, bo chyba jest to dość rzadki pająk, a tu w warunkach zimowych spotykamy akurat ten gatunek… (choć akurat ten „mój” chyba był w diapauzie)
Z tym Gibbaranea to faktycznie ciekawa sprawa i choć osobiście, ten gatunek spotkałem tylko raz (na wiosnę widywałem czasami jego kuzynów), to możliwe, że nie jest tak rzadko występujący, jak mogło się wydawać. Myślę raczej, że ze względu na jego barwy maskujące, jest po prostu rzadko widywany i łatwy do przeoczenia, zaś zimą, na śniegu bardzo łatwo jest wypatrzeć zarówno jego, jak i inne gatunki w tym także fuscomarginatusa,który w innych porach roku siedzi gdzieś wciśnięty między korę i też nie łatwo go znaleźć.
Swoją drogą ciekawe, czy ten twój to samiczka czy samczyk?
Samczyk, dużo ciemniejszy – strasznie mi się podoba ta zielona kolorystyka spotkanego przez Ciebie krzyżaka i te jasne, paskowane balbusy.
Ano proszę, wychodzi na to, że tylko samczyki grasują o tej porze roku. Fakt, mnie też to ubarwienie się spodobało, nawet wydało mi się dziwnie kontrastowe, ale widać u tego gatunku takie właśnie się zdarza 😉