Motyle nocne…. zaraz od kiedy to właściwie motyle latają nocą? Ano latają i to bardzo często. My przyzwyczailiśmy się nazywać je ćmami. Prawda jest jednak taka, że tego typu podział jest delikatnie pisząc dość nieścisły, a nawet mylący! Dlaczego? Powód jest taki, że istnieje wiele gatunków ciem, które bardzo chętnie fruwają również za dnia. Naprawdę. O tym, przekonam was jednak w innym artykule. W tym, wziąłem bowiem na tapetę gatunek typowo nocny, ale i bardzo ciekawy.
Systematyka
Wstęgówki (Erebinae), jeszcze nie tak dawno były zaliczane do sówkowatych (Noctuidae). Obecnie należą jednak do rodziny Erebidae (nie posiadającej jeszcze polskiej nazwy), skupiającej w sobie takie podrodziny jak niedźwiedziówki (Arctiinae), brudnice (Lymantriinae), czy wiele grup, znanych dawniej właśnie z rodziny sówkowatych (chociażby Hypeninae i Scoliopteryginae). To tak w ramach wprowadzenia w świat nieustannie się zmieniającej, płynnej niczym rzeka systematyki organizmów żywych.
Przyjrzyjmy się teraz rodzajowi Catocala, do którego należy nasza bohaterka. W Polsce mamy aż 10 przedstawicielek tego rodzaju. Na pierwszy rzut oka łatwo się w nich pogubić. Większość z nich ma jednak na tylnych skrzydłach czerwone plamy, dlatego łatwo je odróżnić od naszej bohaterki. Oprócz niej, tylne skrzydła o żółto-czarnej barwie ma jeszcze tylko C. nymphagoga. Ta jest jednak bardzo rzadka, do tej pory znaleziono ją tylko raz w Pieninach.
Wygląd
Wstęgówka śliwica to motyl osiągający rozpiętość skrzydeł od 4,5 do 5,2 cm. Może i te wartości nie wydają się szczególnie imponujące, ale na człowieku niewtajemniczonym w świat owadów, ćma takich gabarytów może zrobić naprawdę spore wrażenie.
Nazwa „wstegówka” nie wzięła się z powietrza i ma swoje twarde uzasadnienie. Druga para skrzydeł tego motyla tworzy kombinację barwną złożoną z żółtych oraz czarnych przepasek… swego rodzaju wstęg właśnie! Przednie skrzydła nie są już jednak tak kolorowe. Z ubarwienia są żółto- lub szaro-brunatne. Bez trudu dostrzeżemy na nich ciemno-szary wzór, a nawet drugi w formie ciemnego zygzaka, znajdujący się gdzieś tak pośrodku.
Gdzie ją można spotkać?
Występuje praktycznie w całym kraju, ale nie jest zbyt często obserwowana. Spotkać ją można głównie w lasach liściastych i mieszanych oraz parkach. Chętnie zlatuje się także do sadów i ogrodów. Warto też dodać, że jest ciepłolubna. Dorosłe motyle pojawiają się w czerwcu i można je obserwować aż do końca sierpnia.
Tryb życia
Wygląd skrzydeł wstęgówki nie jest przypadkowy. W ciągu dnia, kiedy odpoczywają na pniu drzewa, niepozorna barwa wierzchniej strony świetnie je maskuje na tle kory. Jeśli zaś mimo wszystko, jakiś drapieżnik którąś dostrzeże, wówczas nagłe rozpostarcie skrzydeł i pokazanie jaskrawej żółci, może go wprawić w zaskoczenie. Przynajmniej na chwilę, ale właśnie ten krótki moment wystarczy ćmie, by uciec. Poza tym, żółty i czarny to kombinacja, która w przyrodzie oznacza niebezpieczeństwo (podobną zasadę wykorzystują osy), co dodatkowo działa na drapieżnika odstraszająco.
Jak wspomniałem na początku, wstęgówka to motyl aktywny nocą. Wówczas uaktywnia się, by poszukiwać pokarmu oraz się rozmnażać. Jeśli chodzi o to pierwsze, to jej głównym celem jest sok wyciekający z drzew i przejrzałych owoców. Właśnie z tego względu, chętnie odwiedza sady, gdzie ma dostęp do tego typu pokarmu. Wizyty w takich miejscach nie zawsze oznaczają jedynie wyżerkę. Samice odwiedzają je również w celu złożenia jajeczek. Na miejsce rozwoju przyszłych gąsienic wybierają głównie drzewa owocowe, ale nie tylko. Mogą to być śliwy (w Europie Środkowej wybiera głównie tarninę), grusze, czeremchy, głogi, oraz dęby.
Gąsienice pojawiają się w kwietniu i wówczas rozpoczynają żerowanie na młodych listkach. W przypadku, kiedy się skończą, może dochodzić między nimi do aktów kanibalizmu. Podczas spoczynku, przyciskają swoje ciało mocno do gałązki, dzięki czemu idealnie się w nią zlewają (gąsienice śliwicy z kształtu, barwy a nawet dzięki ciernistym wyrostkom na ciele, do złudzenia przypomina gałązkę tarniny). Do przepoczwarczenia się dochodzi w luźnym oprzędzie, pośród zalegających na ziemi liści.
Dlaczego owady przylatują do światła?
Wstęgówka, podobnie jak inne motyle nocne, chętnie przylatuje do światła. Właśnie w takich okolicznościach miałem okazję ją spotkać i to we własnej kuchni, kiedy to nagle wparowała do środka. Niemal od razu podleciała do palącej się żarówki, by tańcować wokół niej bez ładu i składu. Widok takiej miotającej się ćmy może być straszny… a jakby tego było mało, owad zdaje się być tak oszalały, że dosłownie wpada na różne przeszkody, z ludzkimi domownikami włącznie (parę razy oberwałem taką ćmą… nawet w oko i przyznam, to nie jest przyjemne!).
W takiej sytuacji od razu jawi się pytanie: po jakiego grzyba owady tak tłumnie zlatują do światła? Rzecz tyczy się bowiem nie tylko ciem, ale także muchówek, chruścików oraz wielu chrząszczy. Sam nie raz, nie dwa tego doświadczam, dlatego oprócz wstęgówki pokaże wam jeszcze dwa inne owady, który wpadły do mojego mieszkania zwabione palącym się światłem. To błyszczka kroplówka (Macdunnoughia confusa), z rodziny sówkowatych oraz dzier (Harpalus griseus), czyli chrząszcz z rodziny biegaczowatych (Carabidae).
Pytanie ciągle jednak brzmi: dlaczego te wszystkie owady tak chętnie przylatują do światła? Cóż… odpowiedź wcale nie jest taka prosta i to do tego stopnia, że nawet entomolodzy nie są jej pewni w stu procentach.
Spośród wielu teorii, które powstały na ten temat, najbardziej trafną uważam teorię kompasu, choć jest ona nie pełna, to też postanowiłem dodać do niej swoje własne trzy grosze. A więc: owady nocne wykorzystują w nawigacji światło księżyca, podobnie jak czynią to statki kierujące się światłem latarni morskiej. O ile jednak w lesie może się to sprawdzić, o tyle w mieście pojawia się problem, ponieważ sztuczne światło może im przypominać światło księżyce. W rezultacie, zamiast lecieć w kierunku wyznaczonym przez naszego naturalnego satelitę, trafiają na przeszkodę w postaci „fałszywego księżyca,” który na dodatek emituje ciepło! Naukowcy nie są do końca pewni, co jest za to odpowiedzialne, ale owady po dotarciu do żarówki dostają prawdziwego kręćka. Dosłownie. Zaczynają krążyć wokół żarówki, często w iście „furiacki” i nieokiełznany sposób. Jak dla mnie, takie owady po prostu dezorientują się całą tą sytuacją, w wyniku czego zachowują się tak a nie inaczej. Jakby tego było mało, szalejąc wokół żarówki nie raz nie dwa ocierają się o nią, w związku z czym „przypiekają się” i niestety giną.
Oczywiście są inne teorie. Np. ta, która mówi o tym, że ćmy lecą do światła, aby się… ogrzać! No tak, problem w tym, że znacznie chętniej niż do zwykłej żarówy, lecą do światła ultrafioletowego, czyli znacznie chłodniejszego od światła widzialnego. No i gdzie tu logika? Wiele tego typu teorii posiada swoje luki, które póki co nie zostały zapełnione. Dlatego sam proponuje zostać przy teorii kompasu… przynajmniej do czasu, gdy naukowcy nie wymyślą jakiejś lepszej. Samo zjawisko może być za to bardzo przydatne. To właśnie dzięki niemu, entomolodzy mają szansę zwabić do siebie wiele ciekawych, a do tego rzadkich gatunków, a tym samym poznać je bliżej. W tym celu zakładają specjalne „świetlne pułapki” polegające na oświetleniu rozwieszonej, białej płachty. Niejednokrotnie wybór przylatujących do niej owadów potrafi być naprawdę przeogromny.
nie podoba mi się ta teoria kompasu, zakłada bowiem, że owady mają skłonność latania w stronę księżyca – a gdyby go używały jako fotolatarni, to przecież wykorzystywałyby jedynie jego położenie do ustalania własnej lokacji i kierunków świata. Dodajmy jeszcze, że księżyc odbywa wędrówkę po niebie – latanie za nim byłoby raczej stratą energii. Ale nie jestem na tyle mądry, by podać własną teorię… Skądinąd, bardzo ciekawy problem!
a jeszcze jedno: zawsze kojarzyło mi się, że owady są zmiennocieplne i do uzyskania pełnej aktywności potrzebują ciepła z zewnątrz. To się zresztą potwierdza o świcie, kiedy mnóstwo latających owadów jest jakby przymulonych. Jak sobie z tym problemem radzą nocne owady? Mają wydajniejsze energetycznie organizmy?
Jak widać każda teoria ma luki, i pewnie nie prędko uda się ustalić,jak jest naprawdę z tymi nocnymi owadami.
Tak, owady by normalnie funkcjonować potrzebują dużo ciepła, jednak o ile owady dzienne mogą liczyć na promienie słoneczne o tyle nocne, same muszą wytworzyć energię, by mogły aktywnie fruwać. W tym celu, motyle nocne wprawiają swe skrzydła w drgania, które mają za zadanie rozgrzać mięśnie, tak by mogły normalnie funkcjonować, nawet gdy nie ma słońca. Jednak to „rozgrzanie” z każdą godziną jest coraz mniejsze i w rezultacie do światu większa cześć tego ciepła zostaje zużyta i dlatego tak się zachowują 🙂
dzięki! pomogłeś mi zrozumieć pewien fenomen przyrody – dla wielu być może oczywisty, ale mnie on zdecydowanie uciekał ;-). Swoją drogą, czyż nie jest zabawne, że wszyscy na lekcjach biologii uczymy się o zmiennocieplności owadów, ale jakoś nauczycielom nie przychodzi na myśl aby wskazać z czym to się wiąże? I potem taka „zmiennocieplność” jest wirtualnym hasłem bez przełożenia na zrozumienie rzeczywistości…
Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że lekcje biologii w ogóle mało czego uczą, ograniczają się jedynie do podania budowy ciała owadów i jakichś tam powierzchownych informacji… przynajmniej ja tak miałem w liceum i z tą zmiennocieplnością to bardzo dobry przykład jest… cóż, taka to nasz obecna szkolna rzeczywistość, gdy uczy się niekoniecznie przydatnego materiału, a nauczyciele nie posiadają odpowiedniej wiedzy do tego ;/
ano właśnie… ale też, skoro już gromimy system szkolny to bądźmy sprawiedliwi i doceńmy… ludzi tworzących ciekawe blogi tematyczne ;-). Szczerze mówiąc, oglądając trzy blogi makrofotograficzne nauczyliśmy się o świecie owadów więcej niż na setkach godzin lekcyjnych. I może właśnie to jest przyszłość?
Na to wygląda, że taka jest przyszłość 😉 Skoro zawodzą metody nauczania w szkołach, trzeba brać sprawy w swoje ręce. A w dzisiejszych czasach, jest to jak najbardziej możliwe, dzięki narzędziu jakim jest internet, można tego dokonywać. Dobrze więc, że jest coraz więcej ludzi, którzy dzięki blogom tematycznym, robią to, czego nauczyciele i ludzie odpowiedzialni za edukację nie potrafią robić, mimo, że dysponują większym doświadczeniem, środkami edukacyjnymi i znacznie większym budżetem. Oby tylko tą wiedzą z blogów, interesowało się coraz więcej ludzi 😉
Hej, mam pytanie o ostatnie zdjęcie w artykule – co to za owad? Mamy takie w domu i nie wiemy co to jest, a u Ciebie wylądowało w artykule o ćmie.
Pozdrawiam.
Przecież napisałem, że to dzier (Harpalus griseus) 😉