Ważki to jedne z tych stworzeń, które zdecydowanie wiodą prym pośród najbardziej lubianych owadów. Pod tym względem ustępują w zasadzie tylko motylom i biedronkom. Sam zresztą mam do nich niemałą słabość. Wśród osób, które zajmują się ich obserwowaniem czy fotografowaniem panuje przekonanie, że należą do zdecydowanie płochliwych stworzeń. Coś w tym na pewno jest, jednak sam dość często mam z nimi kontakt i to na tyle bliski, że często traktują mnie jak pas startowy. Przeważnie są to pospolite szablaki, lecichy, albo równoskrzydłe łątki. Tym razem jednak opowiem o znacznie mniej znanej ważce, która wyróżnia się spośród innych niezwykle spektakularnymi zwyczajami.
Systematyka
Rodzina żagnicowatych (Aeshnidae), do której należą husarze, skupia w sobie największe i najmocniej zbudowane gatunki, jakie tylko fruwają po naszym niebie. Prócz żagnic z rodzaju Aeshna, które dość często obserwujemy nad jeziorami oraz leśnymi drogami, mamy także trzy gatunki husarzy (Anax spp.). Jedynym rodzimym gatunkiem w naszym kraju jest Anax imperator, czyli husarz władca, jedna z naszych największych ważek. Może on osiągnąć 8 cm długości i rozpiętość skrzydeł dochodzącą do 11 cm. Jest to faktycznie imperator i w porównaniu z wieloma innymi ważkami prezentuje się naprawdę władczo. Nie tak dawno, w naszym kraju zaczęli się jednak pojawiać jego południowi krewniacy. Jednym z nich jest husarz wędrowny (Anax parthenope), którego nazwa słusznie sugeruje jego zamiłowanie do podróży i to bardzo dalekich. Do Europy przylatuje z Afryki i od czasu do czasu zdarza mu się zalatywać do Europy Środkowej, a więc także do naszego kraju. Choć chęci do osiedlenia się w naszym kraju są u tej ważki naprawdę duże, to niestety panujący u nas klimat niespecjalnie jej służy, dlatego nie ma dużych szans na to, aby mogła się u nas rozwijać w jakimkolwiek stadium rozwoju… zwłaszcza larwalnym. Z tego też względu obserwuje się u nas jedynie zalatujące z południa osobniki. Inaczej ma się sprawa z drugim pojawiającym się u nas husarzem, czyli tytułowym husarzem mniejszym.
Wygląd
Skoro jesteśmy przy wyglądzie, to zacznijmy może od jego wymiarów. Słówko „mniejszy” w polskiej nazwie gatunkowej husarza może nam sugerować, że nie chodzi wcale o jakąś szczególnie imponującą ważkę. Błąd. Owszem, jest on mniejszy od husarza władcy, ale różnica między tymi dwoma gatunkami wynosi raptem… niecały 1 cm! Dorosły husarz mniejszy dorasta bowiem do ponad 7 cm, zaś rozpiętość jego skrzydeł sięga ponad 10 cm. To zdecydowanie wielka ważka o czym zresztą mogę poświadczyć z własnych obserwacji. Ze względu na mylący człon nazwy, ostatnio dość powszechnie używa się nazwy „husarz ciemny,” co znów odzwierciedla różnice pomiędzy nim, a jego władczym kuzynem.
Odwłok samca husarza władcy jest jaskrawoniebieski z czarnym pasem biegnącym wzdłuż niego. U husarza ciemnego jest tak, że również mamy taki pasek, ale najczęściej znajduje się on na ciemnym, szarawym tle przez co nie jest aż tak dobrze widoczny. Nie oznacza to jednak, że husarz mniejszy jest całkowicie pozbawiony niebieskich akcentów. Niebieski jest bowiem 2 i 3 segment odwłoka, co zwraca uwagę nawet kiedy ważka znajduje się w powietrzu. Tułów, ubarwiony jest podobnie jak odwłok, a więc może być brązowy, ciemno szary, a nawet ciemno fioletowy. Niebieski kolorek, poza wspomnianymi przeze mnie segmentami odwłoka jest obecny także na głowie, a konkretnie w jego oczach, które mają przyjemne niebieskozielone ubarwienie. Samice husarza mniejszego mają podobne ubarwienie jak samce, ale jest ono jeszcze bardziej niepozorne raz stonowane niż ma to miejsce u samców. Warto zwrócić uwagę na to, że tylko 2 segment na jej odwłoku ma niebieskie zabarwienie i to wyjątkowo blade, niemalże rozmazane, przez co nie zawsze jest ono dobrze widoczne. Także oczy samicy są znacznie bardziej zielone niż niebieskawe.
Na koniec ciekawostka, o której dowiedziałem się stosunkowo niedawno. Widzicie opis, który podałem powyżej odnosi się do lwiej części osobników z tego gatunku. Niektóre osobniki husarza ciemnego, wyglądają jednak inaczej. Jak? Niemal tak samo jak husarz władca! Odkryłem to, kiedy udało mi się spotkać takiego osobnika latem 2014 r. Na zdjęciu niżej możecie go zresztą zobaczyć. Tak ubarwione bywają zarówno samce jak i samice. Od husarza władcy można go jednak łatwo odróżnić, jeśli tylko dokładniej się przyjrzymy takiemu osobnikowi. Głowa i tułów husarza władcy są intensywnie, wręcz jaskrawo-zielone. U husarzy ciemnych, obie te części ciała są brązowe, a do tego ich odwłoki, choć niemal takie same jak u władcy, to jednak wyraźnie bledsze.
Gdzie go można spotkać?
Na chwilę obecną właściwie w całej Polsce. Pospolicie pojawia się na nasłonecznionych obrzeżach lasów i leśnych drogach, zwłaszcza położnych blisko dużych, stojących zbiorników wodnych.
Ekspansywność gatunku
Pierwotna ojczyzna tego gatunku znajduje się w bardzo wielu miejscach na świecie. Są to zarówno Azja, północna Afryka, jak i również południowa Europa, czyli obszar śródziemnomorski. W naszym rejonie ważka ta zaczęła się pojawiać w latach 90 ubiegłego wieku. Najpierw widywano ją w zachodniej części kraju, głównie w Wielkopolsce i południowej części Pomorza. Potem zaś rozpanoszyła się również w innych częściach Polski. Obecnie występuje praktycznie na całym jego obszarze, a to sprawia, że każdy z nas ma szanse ją zaobserwować. Swoją drogą, piszcząc o ekspansywności tego gatunku mam swoiste Deja Vu.
Miałem już okazję pisać o jednej ekspansywności, ale w wykonaniu tygrzyka paskowanego. Wędrówka tego pająka po naszej części Europy wyglądała bardzo podobnie, ponieważ w jego przypadku, boom rozprzestrzeniania się także nastąpił w latach 90. Różnica polega jednak na tym, że tygrzyk występował w naszym kraju już dużo wcześniej, choć był wtedy zdecydowanie rzadko spotykany (głównie na zachodzie Polski). Trzeba przyznać, że jest to dość ciekawy zbieg okoliczności. Wróćmy jednak do husarza. Moje pierwsze spotkanie z tą ważką miało miejsce kilka lat temu, a wspominam je jako wyjątkowo zaskakujące. Nie dlatego, że traktowałem ją jako rzadki gatunek, ale dlatego, że pierwszy raz w życiu miałem okazję widzieć ją na własne oczy. Wcześniej nie znałem jej nawet z książek czy czasopism! Była więc to dla mnie zupełna nowość. Prawdziwym zaskoczeniem okazały się jednak wyczyny tej ważki, ale o tym za chwilę.
Tryb życia
Moja pierwsza obserwacja miała miejsce nad zrębem leśny, ciągnącym się wzdłuż leśnej drogi prowadzącej wprost do Jeziora Isąg. Tam właśnie dokonywałem najciekawszych obserwacji z jej udziałem, ale jak się okazało, nie było to jedyne miejsce, nad którym ją znalazłem. Ze dwa lata później udało mi się zlokalizować kolejne jej stanowisko, tym razem już na „moim podwórku” czyli w granicach administracyjnych Olsztyna. Konkretnie rzecz biorąc nad Jeziorem Krzywym (Ukiel). Przy tej okazji ujawniają nam się preferencje tego gatunku co do doboru środowisk życia. Jak się okazuje, szczególnym uznaniem cieszą się u niej duże zbiorniki wodne w postaci jezior. Jeśli więc chcemy się z nią spotkać, to warto takich poszukać w okolicy. Same ważki chętnie fruwają zarówno wokół nich, jak również tuż nad ich powierzchnią. Podobnie jak żagnicom, zdarza im się także od nich oddalać. Latają wtedy w pobliżu obrzeży lasów oraz nad leśnymi drogami. Oczywiście, to fruwanie to tylko przy okazji zasiedlania nowych siedlisk. Standardowo siadają na jakieś dogodne punkty widokowe (uschnięte gałęzie, łodygi roślin itp.) i na nich to prowadzą obserwację całego terenu. Są wtedy bardzo czujne. Zaniepokojone natychmiast odlatują. Kiedy zauważą ofiarę, błyskawicznie ruszają w jej kierunku.
Musze przyznać, że łowy wykonaniu tych husarzy są naprawdę wyjątkowe. A wszystko dlatego, że ofiary, na które polują, nie są wcale standardowe. Podczas gdy inne ważki zadowalają się łapaniem innych owadów (muchówek, chrząszczy, chruścików, jętek, małych motyli), husarze zdecydowanie bardziej wolą polować na inne… ważki! To nie żart! Te ważki naprawdę upodobały sobie pożeranie innych gatunków ważek. Podczas moich pierwszych obserwacji tego gatunku, bardzo często byłem świadkiem spektakularnych polowań husarzy na inne gatunki, najczęściej na lecichy wielkiej (Orthetrum cancellatum), które wówczas bardzo licznie przeobrażały się w dorosłe owady. Muszę przyznać, że prawdziwym szokiem było dla mnie obserwowanie takich scen. Husarz, który widział lecącą samicę lecichy, bez wahania wzbijał się w powietrze, atakował, wbijał żuwaczki w ciało ofiary i momentalnie opadał z nią na ziemię, często w niekontrolowany sposób. Trzeba przyznać, taka lecicha to bardzo groźna ofiara. Jest raptem ze dwa/trzy centymetry krótsza od samego husarza i tak samo jak on, jest uzbrojona w groźne żuwaczki, służące jej do pożerania innych owadów. Z tego też względu husarze nie mają wcale łatwego zadania przy ich chwytaniu. Przypominam tylko, że ważka, w przeciwieństwie do pająka czy łowika, nie ma żadnego jadu do uśmiercenia zdobyczy. Dlatego złapana lecicha wciąż jest żywa, broni się, walczy, wyrywa i może zdać napastnikowi groźne obrażenia. Swoją droga podczas takich walk wyraźnie słychać dźwięki w postaci trzeszczeń skrzydeł obu ważek… metaforycznie rzecz ujmując przypomina to chrzęst metalu, jaki wydobywa się podczas walki dwóch średniowiecznych rycerzy!
Wracając jednak do samego polowania, to tuż po jego zakończeniu w interesie husarza jest jak najszybciej pozbawić ofiarę jej głowy, a tym samym prędko ją uśmiercić albo chociaż unieruchomić. Dlatego to właśnie od niej swoje pożeranie rozpoczyna husarz… podobnie zresztą jak to robi modliszka! Do konsumpcji ofiary dochodzi najczęściej w jakimś ustronnym miejscu, a więc np. na jakimś konarze albo nawet wśród traw. To co zdradza obecność pożerającego ofiarę husarza, to odgłos chitynowego pancerzyka zdobyczy, kruszonego przez jego silne żuwaczki. Warto też dodać, że podczas takich pojedynków, husarze bardzo często odnoszą mniejsze bądź większe kontuzje w postaci poszarpanych skrzydeł, czy utraconych nóg (z reguły nie są to jednak aż tak poważne rany, by husarz nie mógł dalej polować).
Im dalej pisze o skłonnościach husarzy do pożerania innych ważek, tym na pewno coraz bardziej ciśnie się do głowy stwierdzenie: „oto do Polski zawitały nowe, kanibalistyczne ważki.” Czy tak jest w rzeczywistości? Niezupełnie. O kanibalizmie moglibyśmy mówić, gdyby husarze pożerały inne husarze należące do tego samego gatunku. W rzeczywistości, polują jednak na inne gatunki ważek, a więc o kanibalizmie nie ma tutaj mowy. Mimo to i tak zdaje się, że takie upodobania mogą zmniejszyć naszą sympatię do tego gatunku. Niesłusznie. Jeśli w tym momencie zaczynacie współczuć lecichom, które tak namiętnie są pożerane przez husarze, to muszę was uprzedzić, że wcale nie są takimi niewiniątkami jak mogłoby się wydawać. Serio. Sam widziałem, jak samica lecichy bez żadnych skrupułów pożerała dużo mniejszą i słabszą od siebie ważkę równoskrzydłą z gatunku tężnica wytworna (Ischnura elegans). Zaczyna wam być szkoda tej tężnicy? Znów niesłusznie. Tężnica to taki sam drapieżnik jak każda inna ważka, zaś jej ofiarą poza drobnymi owadami, także padają inne ważki równoskrzydłe! Prawda jest taka, że ważki pożerają się na każdym możliwym kroku! Husarz po prostu robi tak najczęściej i w wyjątkowo spektakularny sposób! Nie sprawia to jednak, że jest potworem wśród ważek, ponieważ wszelkie inne owady z tego rzędu, do świętoszków również nie należą! Swoją drogą to mi znów przypomina obserwacje ważek nad Jeziorem Isąg. Przyznam, że takiego pogromu lecich w wykonaniu innych ważek to żem jeszcze nie widział. I to nie tylko w wykonaniu husarzy, ale także innych gatunków np. żagniczki wiosennej (Brachytron pratense), czy miedziopiersi metalicznej (Somatochlora metallica). Ogólnie rzecz biorąc działo się wtedy i to sporo.
No ale dobrze. Wiemy kogo pożerają husarze, ale czy wiadomo kto jest wstanie pożreć samego husarza? No cóż… husarze to wyjątkowo trudna zdobycz. Ogólnie rzecz biorąc, ważki różnoskrzydłe, zwłaszcza te z rodziny żagnicowatych, mogą latać z prędkością przekraczającą 80 km/h. Rzadko który ptak jest więc wstanie je dogonić, choć oczywiście zdarzają się takie, które to potrafią. Czasem też husarze wpadają w sieci pająków, gdzie już żadna prędkość nie jest wstanie ich uratować. Jeśli zaś mają szczęście, a pajęczyna okaże się być słaba, to mają szanse się z niej wyplątać. Jeśli zaś należy do jakiegoś dużego pająka, np. krzyżaka albo tygrzyka… wtedy taka ważka ma już przechlapane.
Larwa husarza
Dorosłe husarze nie są zbyt częstym posiłkiem innych drapieżników. Inaczej rzecz ma się z żyjącymi w wodzie larwami. Te nagminnie padają ofiarą ryb oraz ptactwa wodnego. Znów jednak będę musiał się powtórzyć. Larwy, tak samo jak owady dorosłe wcale nie świętoszkami. Wręcz przeciwnie. Są równie niebezpiecznymi drapieżnikami co dorosłe… a nawet jeszcze bardziej niż one, ponieważ są wstanie polować nie tylko na inne owady, ale nawet na nieduże kręgowce!
Larwy husarzy są naprawdę ogromne. Potrafią dorastać nawet do 5 cm długości. Są wyjątkowo masywnie zbudowane, a jak by tego było mało, są wyposażone w ogromne oczy i ogólnie wyglądają jak małe wersje predatora. Spotkać je można w przybrzeżnych strefach dużych jezior (i wyjaśniło nam się zamiłowanie dorosłych husarzy do takich zbiorników wodnych), gdzie ukrywają się pośród znajdującej się pod wodą roślinności. Dzięki brunatnozielonemu ubarwieniu świetnie się maskują, przez co pozostają niezauważone dla swoich ofiar. A tymi są najczęściej larwy owadów wodnych, ale także mięczaki, skorupiaki, pierścienice, kijanki oraz narybek. Polowanie na takie ofiary nie jest jednak zbyt proste, ale na swoje szczęście, larwy ważek wypracowały specjalną strategię, która im na to pozwala. Kiedy larwa dostrzega ofiarę, podkrada się do niej powolutku tak, aby jej nie spłoszyć. Najważniejsze jest dla niej to, by pomiędzy jej głową a taką przykładową kijanką, dzielił ją najwyżej 5 milimetrowy dystans. A co, kiedy tak się stanie? Larwa zatrzymuje się, wychyla się odrobinkę i… w ruch idzie maska! Jaka znowu maska? Ano chodzi o zmodyfikowaną wargę dolną larwy, na szczycie której znajdują się dwa, hakowate wyrostki. Narząd ten zakrywa całą, dolną część głowy i z tego też względu ochrzczono go jako maskę. Kiedy ofiara znajdzie się w jej zasięgu, larwa wystrzeliwują ją z tak zawrotną prędkością, że wspomniana, przykładowa kijanka nie ma praktycznie żadnych szans, by móc się uwolnić. Haczyki zatapiają się w jej ciele, a larwa przyciąga ofiarę prosto pod aparat gębowy i niemal natychmiast rozpoczyna się pożeranie. Taki sposób działania autentycznie czyni z larwy miniaturkę predatora i śmiało mogę zaryzykować stwierdzenie, że larwa ważki należy do najgroźniejszych, owadzich drapieżników, zajmując czołową pozycję chociażby obok modliszki. Jeśli jednak uważacie, że na tym kończą się niezwykłe sztuczki, jakimi dysponuje to stworzenie…to jesteście w poważnym błędzie. Zabójcza maska to jedno, ale co powiecie na… silnik odrzutowy!
Tak, larwa ważki dysponuje również takim patentem. By jednak wyjaśnić jego zasadę najpierw musimy przyjrzeć się jej oddychaniu pod wodą. Jak się okazuje, larwa ważki oddycha… tyłkiem! Tak wiem, fachowo rzecz ujmując oddycha odwłokiem, a konkretnie za pomocą końcowej części jelita, które znajduje się w jego wnętrzu. Podczas oddychania, woda za pomocą pompujących ruchów odwłoka zostaje zassana przez odbyt do wnętrza jelita. Tam zostaje przepuszczona przez znajdujące się w jelicie skrzelotchawki, a na koniec zostaje z powrotem uwolniona na zewnątrz. No dobrze, a co z tym odrzutem? Ano, kiedy taka woda, zostanie uwolniona w gwałtowny sposób, wówczas larwa wystrzeliwuje do przodu niczym rakieta startująca przy pomocy autentycznych silników odrzutowych! Taki sposób poruszania się jest bardzo przydatny np. przy ucieczce przed drapieżnikiem, ale także przy szybkim podpłynięciu do ofiary.
Tak, życie takiej larwy jest bardzo ciekawe, ale w końcu nadchodzi taki czas, kiedy to wzywa ją zew natury… a konkretnie zew suchego lądu oraz powietrza. Wtedy też dochodzi do przeobrażenia się larwy w owada dorosłego. Ta niezwykła transformacja ma miejsce na lądzie, a dokładniej na jakimś wystającym z wody patyku, trzcinie czy innym, podobnym obiekcie. Kiedy larwa znajdzie się na jego szczycie, oskórek w okolicach tułowia pęka, zaś z larwy pomalutku wyłania się owad dorosły. Oczywiście w przypadku ważek mamy do czynienia z przeobrażeniem niezupełnym, a to oznacza, że nie mam w nim stadium poczwarki. Kiedy dorosły owad wyłoni się na powierzchnię, żyłki w jego skrzydłach, napompowują się hemolimfą, a kiedy już owad nabierze właściwego koloru i obeschnie, będzie mógł ruszyć w świat. Po stadium larwalnym pozostanie jedynie pusty oskórek, który często można znaleźć na trzcinach i ogólnie w pobliżu wody.
Trochę się rozpisałem, ale mam nadzieje, że warto. Taki owad, jak husarz mniejszy zasługuje na to, by odpowiednio go zademonstrować. Mam nadzieje, że poświęcicie więc trochę czasu na przeczytanie tej niezwykłej opowieści o tym wspaniałym i niezwykle ciekawym owadzie.
ważki to genialne obiekty, czasami łatwo pomylić ważkę z ptakiem… no, pomyłka jako taka nie jest możliwa, ale ważki bywają naprawdę spore, tak jak ta o której piszesz. Zazdrościmy zdjęć, takie okazy to cenna sprawa w kolekcji…
Nie ma co narzekać na zdjęcia, sam pamiętam jak miałem okazję zobaczyć podobną scenę pożerania ważki przez ważkę to taki byłem zaaferowany, że zdjęcia tragiczne zrobiłem 😦
Podoba mi się że prócz przekazu wiedzy, Twoje wpisy po prostu się dobrze czyta 🙂
Pingback: Larwa husarza (Anax sp.). « Świat Makro.com
Pingback: Lecicha pospolita [wielka] (Orthetrum cancellatum). | Świat Makro.com
Pingback: Larwa husarza (Anax sp.). | Świat Makro.com
Pingback: Żagniczka wiosenna (Brachytron pretense) – mała, ale zadziorna | Świat Makro.com
Husarze to są prze skurczybyki, drapieżniki z każdej grupy zwierzat to mój konik, dzieki Tobie pogłebiam wiedze,
Super artykuł. Mam pytanie co do środowiska Husarza. Czy jest możliwość, że opanował również górskie tereny? W potoku górskim mało wartkim natknęłam się na taką larwę. Jak dla mnie jest podobna do tej przedstawionej w artykule, ale mam wątpliwości.